Około 25 książek ukazało się w druku. Piszę „około” nie dlatego, że nie wiem, ile, ale dlatego, że kilka z nich miało bardzo wąski zasięg – np. wewnątrzkorporacyjny i tego typu publikacja, zbindowany wydruk, nie jest warta miana książki. W dwóch bardzo grubych księgach jestem jedynie współtłumaczką. Nie da się precyzyjnie określić liczby przetłumaczonych przeze mnie woluminów. Mam jednak całą półkę książek z moim nazwiskiem i jestem z niej dumna 🙂
Sądzę, że doświadczenie translatorskie pozwala mi na wypowiadanie się o polszczyźnie.
Nie ukończyłam studiów polonistycznych.
Może to lepiej.
Pewna znana dziennikarka w telewizji potrafiła powiedzieć całkiem poważnie, że jest
…byłą absolwentką polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego…
Jestem aktualną absolwentką uczelni, która wróciła obecnie do pierwotnej nazwy — Szkoła Główna Handlowa, naukę w jej murach ukończyłam jednak wcześniej, gdy była to Szkoła Główna Planowania i Statystyki. Wybrałam tam kierunek informatyczny.
W ogólniaku miałam naprawdę świetną polonistkę.
Znakomita większość, czyli 18 przetłumaczonych przeze mnie książek, była z jednej serii – …dla Opornych. Mile wspominam dziesięcioletni okres współpracy z warszawską Oficyną Wydawniczą README. Wydawana przez README seria książek była nauką komputera na wesoło, a tłumaczenie żartów samo w sobie jest wyzwaniem. Wiedzą o tym wszyscy, którzy próbowali przetłumaczyć dowcipy…
Współpraca z redakcją README sporo mi dała. Niekiedy mówię o tym z przekąsem: redaktorki-polonistki wyćwiczyły mnie dość dokładnie nawet w interpunkcji.
Niekiedy jeszcze robię błędy. Jestem tylko człowiekiem. Ale pracuję nad nimi.
Od kilku lat pracuję też nad cudzymi błędami – zajmując się korektą i redakcją techniczną pewnego tygodnika.